Menu
Gildia Pióra na Patronite

Ekfraza do pewnego obrazy Steva Hanksa

Usiadła na chwilę śmierć na głazie
Przygniatającym fale górskiej rzeki.
Jest dzisiaj piękna, lśni kąpiąc się w słońcu.
Cierpliwie i spokojnie ogląda swoją
Cudowną, samej sobie niepojętą osobę.
Czy nie doznała uszczerbku, przecież dzisiaj,
Wykonała już tyle ludzi pomysłów na siebie.
Odprowadziła już na wokandę sądu ostatecznego,
Kilkadziesiąt dusz, które z różnych miejsc
Musiała wydobywać, bo nie zawsze wiedziały,
Co dalej i dokąd, tak bardzo zszokowane były,
Często straszliwymi okolicznościami
Końca domu, czyli ciała i nowym początkiem.
Trudno jej było wytłumaczyć duszy trzylatka,
Że rozum ciała jej ojca przekroczył
Wszystkie granice najważniejszych zasad życia
I postanowił w swojej morderczości i autodestrukcji,
Wziąć ją, siostrzyczkę i jeszcze jednego braciszka,
Do samochodu, a potem przyśpieszył
Do stu osiemdziesięciu na drodze,
Po czym pojechał prostu w ropędzoną ciężarówkę,
Bo chciał zrobić na złość jej mamie,
Która wybrała szczęście z innym mężczyzną.
Była w tym samochodzie.
Musiała zrealizować jego pomysł.

Łapie oddech śmierć, nie może przyjść
Wyglądając bez klasy, po duszę ruskiego generała,
Któremu głowę odstrzelił najemnik z Walii,
Strzelec wyborowy, tuż za linią frontu w Ukrainie.

Jeszcze chwilę. Jeszcze obymyje kurz.
Jeszcze postrąca w nurt okruchy gwiezdnego pyłu.
Teraz na spokojnie pomyślała o tym,
Co czuje dusza dziecka?
Wiezionego na śmierć trzylatka.
Wie? Przeczuwa?
Nie wiedzieć czemu zapragnęła to wiedzieć.
Nie fajnie jej ze swoim przeznaczeniem często.
Ale nie buntuje się, wręcz dwoi się i troi
W poczuciu jednej z najważniejszych misji stworzenia.
Osiem miliardów, to naprawdę za dużo,
Bo tak niewiele dobrego.

297 746 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!