Wspólna kawa...
Umówił się ze mną w godzinach porannych...
zaprosił na małą czarną...
tam opowiadał mi wszystko o sobie
historię życia miał...marną.
Papieros tlił się w jego dłoni
dym jak pojawiał się..tak znikał...
często dotykał ręką skroni...
nerwowo stukał w blat stolika.
Mężczyzna...dość skomplikowany lecz...
wzbudził me zainteresowanie
może...szukając towarzystwa
próbował stłumić załamanie?
W życiu Go spotkało wiele niedobrego...
wokół żadnej przyjaznej duszy...
myślał że miłość to coś złego więc
zaszył się w sobie jak w leśnej głuszy.
Czekałam na gest..na uśmiech z Jego strony.
Cierpliwie w słowa się wsłuchując
patrzyłam w męskie smutne oczy
powoli się w Nim...zakochując.
Do dziś pijąc z Nim kawę przy stole
patrzę w tę twarz...zauroczona
lecz...nie jako panna z kawiarni
a...kochająca żona...
I nie chodzi tu tylko o miłość
dziewczyny do chłopca
czy mężczyzny do kobiety...
a raczej o jej powód i wielkie zalety...