bez echa runęły spiżowe wieże na których miałam złapać pana Boga za nogi wierząc w cokoły na których wyryłam: „prawda” „wiara” „nadzieja” wydrapałam je własnymi rękoma wyrwałam je rzeczywistości wyśmiała mnie w twarz
spłonęły mosty po których szłam do ludzi szłam uśmiechać się i płakać szłam śpiewać o dobru i udawać szczęśliwą jestem na wyspie