"dobrze że nie wiesz co u mnie bo pękło by Ci serce"
Ucięłaś mi pióro. Wyrwałaś bezpruderyjnie. W bólu klęknąłem na kolana. Nie chciałem patrzeć Ci w twarz. Trzymałaś tak długa mą dłoń. Nigdy nie umiałaś poczuć pulsu. Mimo wszystko. Mimo że nie powinienem. Przychodzisz. W snach czasem gdzieś się tułasz sama. Wspominam Cię. Oczy, dotyk skóry. Zabrałaś stos kartek ze skrawka biurka. Ulubiony atrament, niby magiczny. Tamten lepszy świat, znikł jak bańka mydlana. Jak ostatni oddech z ust konającego człowieka. Który czekał, czekał.