uchylam zasłonę jak opakowanie ... niczym papieros w słońcu przez chwilę rozpuszczam się w złudzeniu dnia
sekunda . sekunda .. to później i później wcześniej i wcześniej srebrzą się jesienie w ziemi na martwych nadgarstkach tykają zegarki rozrasta mgliste kłącze
czas nie istnieje czas nie ma granic
każdy mój ruch myśl jednocześnie na płaszczyznach wielowymiarowej czasoprzestrzeni jestem częścią luster niewidocznych lecz pamiętających - są częścią mnie
w nieprzeniknionym pomieszczeniu idąc - pozostaję uwięziony wśród powierzchni kamienia - jak kwiat zamknięty w pięść
To tylko z pozoru "no exit". Jestem pewna, że widzę w oddali napis "entrance"... przetrzyj oczy. Bardzo dobry wiersz, dla takich strof warto tu zaglądać. :)