mam lęk niskości, więc nie uginaj kolan, gdy przez życie gnam
tytuł zawsze zostawiam sobie na koniec jak mógłbym podsumować treść która nie ma jeszcze znaczenia
życie o które nie upomniała się jeszcze śmierć
kobietę oczekującą na miłość i ten życia gwałtowny wiatr który chłodem wciąż pali budząc w człowieku rozpaczy śmiech
gdy siedzę pochylając dłoń nad alkoholu winą spisaną ukojeniem rozdartych skroń myślę - na co mi ten wiatr - co skradł mi w sercu czas, na krwi pompowanie
przeto miałem być człowiekiem zaś los - co jutro przynosi mi w dłoniach własnych - każe mi płacić wysoką cenę za to bym go nie rozniósł po ciele
w mych kątach własnych
więc skóra potyka się o błąd ja o chłód i nie mam już wiary, skąd mógłbym przynieść liściom, mym pragnieniom i wyrzeczeniom sensu
skąd człowiek obskurny w marzenia nabity co dzień w butelkę i chaosów pragnienia mógłby powiedzieć jak na imię ma i czyje to skrzydła zbudował ten otchłani świat