Będzie trochę o śmierci, ucieczce, krawężnikach...
Trzymam Cię W milczeniu czystym Nieuchwytny blask w spojrzeniu To co miało trwać przez wieki Skończyło się w oka mgnieniu Wiem. Bo byłem tam – Ty byłaś Blada jak dawne wspomnienie A wiatr wył w ciemności wróżąc Nieszczęśliwe zakończenie I spełnienie w dobach godzin W ciemność ulic sam wyszedłem Miałem wyjść i wrócić tylko Miałem wrócić… Lecz uciekłem. I poganiał mnie świst nocy Drwił z mojej kiepskiej postawy I łopotał moim płaszczem Rwąc go w strzępy dla zabawy Ciemność też kroczyła ze mną Obejmując mnie ramieniem A wiatr wył w ciemności wróżąc nieszczęśliwe zakończenie W oknach stały zjawy odbić Szczerząc strach i obłęd źrenic Popychając mnie w uliczki Pełen szeptów snów i cieni Bije północ „Czas świętować” Ciemność chwyta mnie spojrzeniem… A wiatr wył w ciemności wróżąc Nieszczęśliwe zakończenie „Wznieśmy toast” Obłęd źrenic Zjawy bębnią w okiennice Deszcz na pół z wyjącym wiatrem Obrabowali winnice „Wznieśmy toast” Butle w górę Ciemność przysuwa się do mnie A ja łyk za łykiem zmywam Resztki uczuć myśli wspomnień Kamienice dudnią głucho Biją dzwony płosząc cienie Które wróżą w rykach wiatru Nieszczęśliwe zakończenie Chciałem wrócić Musisz wierzyć… W świstach śmiechu Gnije serce Niby drżenie głosu, powiek Bębnią zjawy… I nic więcej… Wznieśmy toast ! Za nas wszystkich Ludzi pustych jak ulice Za deszcz wino wiatr i zjawy I dudniące kamienice Deszcz polewa Tańczą cienie W smukłym księżycowym świetle Wiatr pijany zmienia lokal Wybijając okna wściekle Chciałbym wrócić… Lecz nie mogę … (Wino wprawia w otępienie) A wiatr zatacza się wróżąc Nieszczęśliwe zakończenie Deszcz wyskoczył z okna z krzykiem <Skończył żywot w mokrej plamie> A wiatr daje lekcje cieniom Na rozbitym fortepianie Siedzę sam wśród krawężników W labiryncie pustych ulic Z których każda nosi imię Jakichś samozwańczych króli Chciałbym wrócić Lecz butelka … Dała mi tą nieświadomość W której zakończenie smutne Jest jedyną dobrą stroną Patrzę w odbicie kałuży Nie mam twarzy w tafli lustra Mimo to czuję na sobie Ciemność i jej martwe usta Wznoszę toast <Butle w górę !> Wiatr zatacza się niegodnie Piją dzwony płosząc cienie… Biją pijane melodie… Patrzę w niebo Wrzeszczę imię … Tego Jedynego w Trójcy A wiatr gra na fortepianie Coś o deszczu-samobójcy Chciałem wrócić … Musisz wierzyć… Lecz dziś wiara To nie wiele Tam gdzie kompanem butelka A wiatr wiernym przyjacielem Tam gdzie Ciemność jest kochanką W samotności otępieniu Tam gdzie wszystko się zaczyna W Nieszczęśliwym Zakończeniu