Wiesz M., od 2008 roku, byłem na tym moście miliony razy. Tam zawsze ktoś będzie czekał, jeden spóźniony anioł, w towarzystwie czterech pozostałych. I ja sam. A ten wiersz to najbardziej materialny ślad ich dotknięcia, wcielenie i uosobienie. Dziękuję, że piszesz w ten sposób. Opowiadaj mi o nich częściej...
Art, to może chociaż przyda nam się łódź? Albo łudź się, łudź... ;)
Adnachiel, czasem gdy przychodzi smutek lubię wracać do mostów, na których być może nigdy mnie nie było, mieszają mi się własne odczucia z emocjami, które przeżył ktoś inny... wtedy najtrudniej o słowa, a jednak one same płyną, wciąż z tego samego źródła. Dziękuję, że dostrzegasz w nich to, czego ja nigdy nie będę potrafiła ujrzeć.
Ten wiersz to prawdziwe sacrum. Bardzo bym chciał chociaż nakreślić emocje jakie nim wywołałaś, ale czy słowami można to opisać...?
Hmm... Będąc w Rzymie widziałem, że na wielkim fresku celowo namalowana została kropelka światła, a jej nieobecność byłaby zubożeniem całej wizji, którą przedstawia. Ta kropelka, to źrenica Boga.
" we mgłę go wyprawiłam w deszcz co na rzęsach przysiadł ... żeby opaść i zniknąć wsiąknąć cieczą zieloną w spragnione ciało trawy stoję niezmiernie sama na nagiej obcej ziemi "
Andrzeju, na Czytelnika trzeba umieć zaczekać, czasem nawet kilkadziesiąt lat;) Ale dziękuję Ci za zatrzymanie się i pierwszy komentarz.
Zapach_bzu, bardzo mnie wzruszył ten komentarz, dziękuję.
Art! Masz Ty ten smoczy nos, dobrze wyczułeś klimat i wycisnąłeś wodospad łez. Idziemy popływać?;) Ps. Cudna sentencja, uroczy uśmiech, i jak tu nie kochać smoków?!:)