Ten krzyż w mych plecach I w mojej duszy Oba skrzywione I bolą wieczorem Bo moje tchnienie wrażliwe Życia raportem jest Istnienia ludzkiego przedmiotem Idziemy razem do póty Pod jego cieniem skrzywieni Pokorni i silni Za jednym zamachem Idziemy choć Tysiącami giniemy Chrześcijanie co mają nadzieję W tą lepszą stronę człowieka W deszczu klęczymy Wzywając Boga By ratował duszę człowieka