Nie mam nic do życia
Tak mało skóry
By ściągnąć się z krzyża
Stanąć pod
I zostać synem matki cierpienia
Bo został człowiek odłamkiem
Z brakiem milczenia
Co drży na ustach tylko
I pełny swój dotyk
W pustą bezradność zamienia
Zaszyte w żyłach metafory
Zbyt cicho rozlewa
Rwie z wnętrza
Wciąż żywe wspomnienia
Swój los wziąć w palce
Po których życie przecieka w przegraną
Więc tylko oko zamykam
Bo zimno
Wdechem popełniając kolejną nadzieję
Że płuca przestaną oddychać
Gdy przyjdzie takie tchnienie
Którego nie uniosę
Nie przytrzymam
Zmiłuję się wtedy
Wobec przybicia
Usiąde na ziemi
I niech ta okruchów pełna matka
Zobaczy czym kruchość jest wśród rozbicia
Autor
14 255 wyświetleń
276 tekstów
32 obserwujących