Tak łatwo zapominamy, Że jedynym wiernym towarzyszem Drogi życia Będziemy my sami.
To był długi pogrzeb, Cichy i nieciekawy. Niejaki Paweł Odszedł.
Garść ziemi rzuciłem na deski. Słyszałem jak bębnią w wieko. Życia przeszłego echo. Błękit w obłokach niebieski.
Wszyscy już poszli sobie. Klon szumi w wietrznej zadumie. Za chwilę lunie. Śmieszny był z niego człowiek.
Zrozumiałem czego mi brak. Chciałbym umieć grać na harmonijce. Gdybym na ten pogrzeb przyszedł, Mógłbym mu chwilę muzyki dać.
Viva la vida, Będziemy dziećmi, Nuciłbym pod tym klonem, A deszcz trochę słony Przez palce niech poleci.
Wiecheć zmokłych kwiatów Okrywa kopiec kreta. Jak ten sen zleciał… Zamiast szat garść pakuł.
Zostanę jeszcze chwilę. W końcu życie całe Przed chwilą pochowałem. Każdy w końcu przejdzie zieloną milę. W naszych dróg pyle Tyle żyjemy, ile Miłości mamy, więc jednak najdłużej żyłem.
Quidem.art