Ta cisza, że oni aż nie słyszą. Wiatr nawet szeptem nie jest. Dzieciństwo, młodość na starych kliszach. Nadzieja odruchowo grzeje. Potem te wszystkie magiczne rzeczy, Miłość i dzieci, śmiech i odwaga. Tego nie zetnie i tysiąc mieczy. Czekam spokojnie choć trochę się wzdragam. Nikt nie słyszy innych, córka ojcu pokazuje faki. Matka syna chłoszcze i oskarża w ciszy. Nie ich wina. To świat jest taki, Że krzyku ofiary przez oklaski nie słyszysz, Że miłość zabija zakochana dziewczyna. A kiedy zgasnę, Razem z wiatrem chmur, Ptakami wędrownymi, I słońcem jasnym, Przepłyniemy mur Twoich włosów pasmem, A na nich paciorków sznur. I tyle. W końcu przejdę zieloną milę.
Quid Quidem