Szłam szarymi ulicami, wokół widziałam jedynie porażone smutkiem twarze. W ich oczach pustych tklił się żar nienawiści, żądzy krwi i niewinności. Wten zapach Twojego życia wyłonił się zza sztucznego tłumu. Myśli natychmiast zaszumiały jak morskie wody wiatrem szarpane. Twój oddech, uśmiech i spojrzenie pełne oślepiającego szczęścia niewiarygodnie odwzorowanego w Twoim lekkim zaledwie uśmiechu. To stało się natychmiast moją fontanną radości, której wody były tak delikatne, jak melodia Twojego głosu skomponowana chyba przez anioły. Stań i bądź tuż obok mnie, bym mogła pić z tej fontanny niekończącą się przyjemność...