Świat tonie markotnym deszczem Koszmary jawią się jawą A marzenia strawą, Bez przypraw do tego jeszcze.
Przechodnie patrzą nie patrząc. Oddech miarowo świszczy Szukając w stratach korzyści, Które na końcu nic nie znaczą.
Kilka łabędzi zostało. Trzymały się z dala od brzegu. Zmęczony nie zwolnił biegu. Czasu tak mało.
Pustynia samotnego gońca, Martwe kwiaty słów I rany znów. Pustynia stworzona przez słońce.
Quid Quidem
Ciekawy bieg... Masz fajny ekslibris :)
Ciekawy bieg...
Masz fajny ekslibris :)