Świat gładki i miękki Proste drogi do celu Jasność słoneczna Spokój iście plażowy Żywot dziwnie ospały Niczym z rybackiej osady
Czasami statek przypłynie Czasami jednak Też z Wikingami
Wtenczas to rozum budzi z uśpienia Dlaczego nie było patroli Nikt nie uprzedził Nie wypatrzył z oddali Bo teraz każdy się boi I Bogom swój los powierza
Gdy wiatr już ucichnie I trupy spoczną w swej ziemi To kilku z tych ocalałych Straty bolesne policzy I drugi raz nad nimi zapłacze
Tak pęknie coś w mózgu i duszy Od światełka zapalanego znicza Rzecz zupełnie zbędna A nawet szkodliwa Męska błona dziewicza