Menu
Gildia Pióra na Patronite

Obrazek przez Sześć butelek, Osiem stóp i Dwanaście godzin po...

Stoję w łunie swej głupoty
Tam gdzie rock n’ roll mój zgasł
Trzy upadki cztery wzloty
Mierzy fleszy zimny blask
Moje serce na granicy
Kurzu w szklankach białej koki
Płuca pełne chciwych pragnień
Odliczane sceny kroki
Białe struny w srebrnej szacie
Czarne buty w moich rymach
Krzyk i bunt wybity w kracie
Śpiew po świt w butelkach wina
Czarno białe przedstawienia
Ziemia pełna gwiazd fałszywych
Cichy szept na dowidzenia
Od miłości w lustrze krzywym
Jedna whisky i papieros
Przyciemniane okulary
I banknoty pozgniatane
Rękawiczki nie do pary
Dusza która pisze wiersze
Usta które mówią kłamstwa
Oczy które chcą mieć wszystko
W cieniu nocnych świateł miasta
Listy znajomych przyjaciół
Pieniądz jak religia wiara
Śpiąc bez-szczęściem pośród kobiet
Które mają tylko ciała…
Budzę się mokry w ciemnościach
Wieczność trzyma tłoki wdechu
Szepce sen odchodząc „wrócę”
W akcie koszmarnego śmiechu
Drży w modlitwie teraźniejszej
Tętent miast co zmiata skromność
Bębniąc w szybach wielkich okien
Bóg sam zabił bogobojność
Łapię szkło pustej butelki
I wypluwam do niej siebie
Wciska mnie kolejny odruch
(osiem godzin po pogrzebie)
Ciskam się na lustro cieni
Wściekłość toczy mnie
Od środka
Pośród braku jej płomieni
W chłodzie tonie wola wiotka
Osiem godzin i pięć minut…
Ściskam szczęki aż do bólu
Jestem sam (wiesz?) sam jak palec…
Pośród samozwańczych królów
Osiem godzin i pięć minut…
Zegar stanął jestem pewien
Osiem godzin i pięć minut
Temu byłem na pogrzebie
Leże w chłodzie – tak jak ona
Łykam – to znosi odrazę
Lęk wibruje poza dźwiękiem
Lekko wydłuża obrazy
Śpię… Już nie śpię
Dziewięć godzin…
Prosty rachunek dobitny
Czuję zapach metaliczny
Jakby odgłos cięć (od brzytwy)
Łykam wodę ten sam posmak
Chyba tak smakuje prawda
Skryty tylko w moich myślach
Cofam czas zamknięty w kadrach
Jestem znowu na pogrzebie
Patrzę w dziurę – jej mieszkanie
Nie stać mnie na puste słowa
Nie stać mnie na pożegnanie
Pachną kwiaty
Tak jak chciała
Płatki posłanie jej ścielą
Wszystko co było mi drogie
Będzie osiem stóp pod ziemią
Ja tam jestem – dziesięć godzin…
Jeżdżę palcem po ciemności
Klnę na ludzi – którzy przyszli
Dając przy tym upust złości
Grają skrzypce – śmiech
Świruję – czuję kwiaty w tym burdelu
Gdzie ta whisky – w moich ustach
Tworzy w wirze nocy czeluść
Wdycham opary bezwiednie
Kolejna butelka pusta
Czas zobaczyć co zostało…
Przejrzeć się w odłamkach lustra
Dziwne – uśmiech
ja się cieszę
– cieszą się tylko wariaci
- Cieszą się też prostytutki
Zdrajcy, złodzieje i kaci
Jestem każdym (jedenaście)
Każdym grzechem moich zmysłów
Każdym jękiem dwuznaczności
Chorą ich drogą domysłów
Jestem każdym twoim włosem
(osiem stóp piętnaście sekund)
Wszystkim czego nie doznałaś
Każdą skazą tego wieku
Każdym twoim małym smutkiem
Które kochałem tak bardzo
Każdym twoim wielkim kłamstwem
Które nazywałaś prawdą
(Jedenaście i minuta)
Czas idiotów leczy rany
Mi z każdą sekundą wali
Świat misternie posklejany
Lecą ściany ….
Lecą okna
W krzyku gniew nadaje tempo
Wzrasta śmiech rozgoryczenia
W pulsujących żyłach tętno
W końcu wiem co chciałem wiedzieć
W końcu wierzę tylko w siebie
Jestem na dnie czwartej flaszki
I pół doby (po pogrzebie)
Pół tej doby cztery flaszki
Osiem stóp piętnaście sekund
Jeden sen i jedna brzytwa
Plus te wszystkie skazy wieku
Łapię twarz i zrywam maskę
Jestem cielesnością własną
Ciasnym ciałem własnej pieśni
Którą palę dzisiaj z pasją
Lecą szyby…
Szkło wiruje
Tańczy ze mną walca pieniądz
Bliskość była jest i będzie
(Dla mnie – osiem stóp pod ziemią)
Czarne buty znów ubieram
Czarno- białe przedstawienie
By zapomnieć twoje imię
Moje imię i wspomnienie
Wlewam piątą
I rozbijam
Więcej więcej ! Kto chce jeszcze?
Mam dziś dużo do rozdania
Zbuntowanych snów i nieszczęść…
Mam pieniądze – też je oddam
W tych banknotach pozgniatanych
Wziąłbym za nie rękawiczki
Najlepiej te nie do pary
Okulary przyciemniane
One tłumią obraz błogo
Tak jak szósta flaszka
We mnie (przyspieszając tętna pogoń)
Jeszcze dusza – trochę spruta
Chętnie oddam ją za wino
Wiersze sprzedam za noc jedną
Z jakąś niemową-boginią
I zostawię tylko światła…
Miasta w którym mnie spotkała …
By bez-szczęściem spać wśród kobiet
Które mają tylko ciała…

2138 wyświetleń
41 tekstów
10 obserwujących
  • Sol 8

    4 May 2011, 21:44

    Niesamowity nie wiem co myśleć czy to prawda czy cudo . Pozdrawiam , miłego wieczoru . Dobranoc .

  • R.A.K.

    4 May 2011, 16:59

    Podziwiam! Mnóstwo pracy, rezultat rewelacyjny. Piękny wciągający wiersz, stworzony z wielkim kunsztem i smakiem.
    Dla mnie rewelacja ! Brawo!
    Pozdrawiam.

  • giulietka

    4 May 2011, 16:29

    Zwykle odstraszałby mnie taki wiersz ze względu na długość...
    Ale Twoje wersy wciągają jak obłędny taniec, który zawsze trwa zbyt krótko, nie czuje się nawet bólu wycieńczonych stóp, byle tylko trwała w nas jeszcze chwilę ta zniewalająca melodia ...

    Ukłony i oklaski!