Stała w deszczu A konkretnie pod parasolką, Bo to ja stałem w deszczu A raczej szedłem, Bo rano wychodząc z domu Nie przewidziałem opadu.
I chociaż pogodynka ostrzegała To ją olałem A teraz chmura na mnie leje Noo ale przecież nie o pogodę tu chodziło, Bo wewnątrz mnie Na nowo ogień Uczucia zapłonął.
Stała samotnie na chodniku A deszcz wybijał obłędny rytm. Spojrzała na mnie I szybko głowę odwróciła w drugą stronę. Mijając Ją zrobiłem dokładnie to samo Mimo, że Ona teraz zerkała na mnie.
Idąc wspominałem spędzone razem chwile I szybko uświadomiłem sobie Dlaczego są wspomnieniami a nie rzeczywistością, Więc umysł prędko się roztworzył Pozwalając aby deszcz napadał Gasząc płomień.
W domu ściągając mokrą koszulkę Spostrzegłem, że sutek jeszcze się tli. Mokry palec szybko go ugasił Robiąc z dymu popiół, Który strzepnął się na kartkę Układając się w słowa...