Spotkasz ją wpół drogi między tęsknotą a spełnieniem ciszę nieobecnych po sobie dalszą niż najdalsze milczenie głębszą niż ciemność we mgle gościńcom chmur bardziej ulotną otwierającą nieba kluczem wędrownych ptaków tylko jesieniom nigdy wiosnom tylko zachodom nie porankom gdzie milczeniem spotykasz prawdę gubiąc ją w słowach rzeka twego powrotu będzie czekać tą samą wodą łzom uśmiech matki wyjdzie naprzeciw bo teraz tak bardzo jak dawniej że zupełnie inaczej znów razem leśmianowa łąka opuszczonych bezszelestnie powiek nieznajomej czerwcowym skwarem więdnących traw przypomni że dla szarych nie zielonych oczu oszalałeś kiedyś jej zapachem a cienie znów tak staną się w tobie młodym światłem że uśmiechem nieobecnym odpowiesz radom znachorów i ozdrowieńców "Lecz samotność bo zbłąkasz się w sobie po śmierć" jakby życie było wysłuchaną modlitwą tylko gdy skończyć je "Amen" ich oklepanych pacierzy.