Spotkałem się ze śmiercią, na łące, w połowie drogi. Nie miała kosy i oczodołów, była piękna, jak u Malczewskiego, z twarzą anioła, kogoś kochanego, oczy miała spokojne, oczy samego Boga. I gdy uklęknąłem, żeby zamknęła moje, jak sen wracający wcześnie o świcie. Ona mi je otworzyła i zobaczyłem życie.