Spotęgowana aktywność dnia dzisiejszego wywołana aberracją światła, może alkoholu. Wymiata pokraczne myśli-istoty czuję się niebezpiecznie dobrze.
Na początek syndrom poezji deficyt, czy choroba nadmiaru.
Nad głową przeleciał samolot może lśniący kruk. Nie zauważyłem czy zatrzepotał skrzydłami. Tak drobne wydarzenie odnotować trzeba w przedziale udręka-dylemat.
Muszę zebrać energię. Mój system myślenia raz leniwy raz szybki jeden przejmuje sugestie drugiego.
Zażywam antydepresanty. Trzy razy dziennie. Niby nic takiego przecież.
Rano różowe bo słońce stawia pierwsze kroki. W południe żółte jak kosaćce na łące. Wieczorem maluję kruki gwaszem żeby zjawy perwersyjne nie stały się pasją. Mimo to nietoperz wampir wpadł przez okno i powiesił się na żyrandolu.
Przeczytałam jak z kartki wyrwanej z dziennika schizofrenika. Albo udzieliły mi się Twoje antydepresanty :) Masz dar pisania, w każdym tekście dużo się dzieje, aż za dużo. Mnie akurat takie przeladowanie męczy, a lubię sobie poczytać cudze, bo sama nie mam talentu :)
Mógłbyś skrobnąć coś krótkiego, na jeden temat, bez tego natłoku myśli, że by dech zaparło :)
Pozdrawiam i nie obraz się, bo lubię Cię czytać :)