Śmieszno mi bez powodu? nie wstaję pierwsza z trawy zbieram rozrzucone kredki pastele którymi pokolorowaliśmy oniryczne dni
i udam niezauważenie braku w garści koloru zielonej śmierci pustej twojej ulubionej kredki
i pobiegnę w górę złapię słońce za nogi i beztrosko poturlam się w dół bo śmieszno mi jak nigdy
więc co powiesz na plusk do strumienia leśnego bezubrań bezwstydnie niech patrzą śmieją się i zazdroszczą niechbyśmy wywołali coś innego niż pustkę
bez krępujących norm i czekania w nieskończoności na jakieś białe zbroje ja wezmę Ciebie bezczelnie z tym całym pokojem brudnym bezczelnie tak jak życie rozradowane wciska mi w usta śmiech bezwstydny bezlitosny beztroski i uroczo aż bezczelny