Palinodia Piękna
Słowo może zmysłowe piękno tylko sławić, nie może go oddać.
Z niemych ust wycieka pieśń zniewolenia,
Którą nieobecnym nucą wierni gondolierzy;
W źródłach myśli szukają ukojenia,
Podróżni epoki, którym nie pozwolono przeżyć.
Mgłą przeszłości przemawia bezimienna,
Głosem słodkim, nęcącym – wznieca uśpioną trwogę,
Pośród ulic jedynie woń rozkładu jest pewna,
Znana od wieków oszczędzonym przez ogień.
Ktoś nieśmiało spogląda, jak unosi się w słońcu;
Przenika umysł, przestrzeń i źrenice,
I oplata swą nicią, znieczula, by przed końcem,
Pod powieką trwało tylko jej szkliste odbicie.
Tak ukrywa przed światłem delikatną powłokę,
Kusząc tym, co nieznane, a przez to odwieczne;
W marmurowym spojrzeniu każde słowo utonie,
Nim sens zdarzeń okaże się nazbyt ostateczny.
Niepokój wśród wymiarów zniewolonych słodyczą,
Nieobcy jest w pięknie zatraconemu poecie,
Wszak jego namiętność też jest nicości tajemnicą,
Do której dąży przez tylko sobie znaną przestrzeń.
Gdy miasto niknie we mgle i własnych oparach,
On wpatruje się jedynie w Muzę ukojenia,
Upojony wizją zapisaną w chaotycznych zdaniach,
Odchodzi – niepewny, co skrywała powieka istnienia.
Autor