TATUŚ
Siedział na betonie studni
I godzinami rozprawiał z Jehowymi
Wreszcie do argumentów z Ewangelii
Podkładał cytaty z Kapitału
Kociarze bo tak ich przezywaliśmy
Baranieli i w stanie zidiocenia
Dziękowali za herbatę i ciasto
Odchodzili by wrócić za miesiąc
W niedzielę przed pójściem na mszę
Rozstawiał się na kuchennym stole
Liturgią i celebracją golenia
Tygodniowego rudego zarostu
Podczas kazania wypominał nam
Sobotnią Wolną Europę
Choć przecież ja byłem owieczką
Listy Przebojów Programu Trzeciego
Mówił że brzuch nos rozbodo
Nie wita co głód i tyrać głodnym
Bylibyśta miesiunc u baora
To zrozumielibyśta roz na zowsze
Najserdeczniej i wreszcie ze zrozumieniem
Rozmawiałem z nim
Gdy zapalałem znicz na płycie jego nagrobka
Przeprosiłem że nie słuchałem
Żałuję nadal że tyle mógł
Przecież mi powiedzieć i opowiedzieć
Ufam że nie ma jakiś pretensji
Wiem że to za jego wstawiennictwem
Moje życie zaowocowało naszym życiem
Powoli cierpliwie wyłuskuje jego ze skorup pamięci
Zdjęć legitymacji i nawet mebli
Był fechtmistrzem siekiery i arcy władał
Nożem do cięcia sosen na żywicę
Był męczennikiem uczciwości
Za którą zaznał z Mamą kilku zsyłek
W końcu ich domem był las
Bez prądu
A światłem lampa naftowa
Jestem z niego i to koronny argument
Na jego nieśmiertelność
Autor