siedział i o błękitnych migdałach marzył topił wzrok w błękicie nieba w tym pięknym akwamarynie przypominającym leniwe wody nilu przelewane wraz z horyzontem nieba na jedną ze stron świata
ciemniał mu błękit i karmelem zachodził chmur cudowną żywicą rozlewaną przez słońce po krańcach obłoków mógł tylko wzdychać brakowało słów brakowało myśli za mało uczuć poznał w swej skromnej gamie by odczuć to jedno które by pasowało mógł tylko bezradnie patrzeć chłonąć ową żywicę by stygła mu w oczach
na stare lata przypomni sobie ów obraz gdy jego dusza dojrzeje a w niej na bursztyn żywica zastygnie dobierze wówczas słowa odczuje co chciał odczuć i piękną melodią słów uraczy szerokie grono wierzb i poetów