Menu
Gildia Pióra na Patronite

NIM ZASIĄDZIEMY DO UCZTY ZBAWIONYCH

Siedzę wypoczywam i patrzę w głąb ogrodu.
Maksymalizuję wchłanianie szczęścia.
Wcieram w siebie odcienie zieleni drzew.
Pozwalam sobie na bicze promieniami słońca.
Jeszcze natura bonusuje mnie chłodzącym wiatrem.
Kot wachluje mi podudzia srebrną palmą ogona.
Na blank błękitnym niebie jakiś psotny anioł,
Rozrzucił puch ze skrzydeł i wygląda jak chmura,
Albo stadko łabędzi na Zatoce Puckiej.
Czasem po prostu Bałtyk ma piękniejszy odcień błękitu,
Niż te morza cudze chwalone i przez to
Bezmyśnie często jest wyśmiany i wyszydzony.
Jeszcze patrzę na niesamotny biały latawiec mniszka,
Spokojnie, wręcz leniwie pilotujący siebie
Przez skos ogrodu.
Przyziemił w starym dziecięcym basenie,
Dzisiaj zamienionym przez nas na klomb
I albo go zachwaści, albo kolejny podmuch,
Przepędzi go, jak koty przepędzają inne
Ze swoich odwiecznych ścieżek niezależności.
Kot raczej nie lubi towarzystwa kotów.
Inaczej człowiek.
Nawet w raju beskidzkiego wiosennego ogrodu,
Każdą chwilę chce być z drugim człowiekiem.
O nic innego w życiu nie chodzi.
Nie ma prawdziwszej miłości.
Miłość to najbardziej ty i ja ukochana.
Zaśpiewał żółtodzioby tenor,
Dołączył do niego szaropióry sopran,
Opiewają, że widzą i czują ludzkie szczęście.
Ano dziej się i kwitnij enklawo biesiadującej
Od świtu po zmierzch radości wszechrzeczy.

297 745 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!