Serce mi pokrzepia niebo malowane, obłoki jasne, ciemne niedbale przez wiatr poszarpane. Promień światła słonecznego udaje księżyc, oświetlając Ziemię blaskiem nie złotym, a srebrzystym. Realizm w achillesowej pięcie mi cierniem, świst wiatru orędziem uroczystym.