są takie wiśnie które widać jedynie w lustrze jezior zwłaszcza tych nastoletnich o gładkich cerach jako cienie rzucane od światła gwiazd
pamiętam z zakłopotaniem wymawiam słowa ledwo zacznę przerywam żadne nie oddaje pełnej istoty rzeczy
pamiętam gdy porcelana w tej kawiarni była jeszcze młoda a róże na niej niestarte
odwiedzałem je od czasu do czasu gawędziłem z motylami haftowanymi na obrusach czasem komplementowalem miłe panie które przynosiły mi kawę
lecz zawsze gdy kontury wiśni wychodziły się bawić zarysowywał je pierw karmel już pierwszego zachodniego promienia słońca
bardzo lubiłem zachodnie słońce świat starzał się wydawał być juz zmęczony szykujący do snu mówiło mi to złoto mówiły mi to ciepłe perfumy nocy
a gdy wiśnie strumieniem rozlewały się po jeziorze wychodziłem na molo by pisać i marzyć nie wiem czy choć raz tam byłem w moim takim codziennym przesiadywaniu chyba nie chyba zawsze wsiadałem do łodzi bez wioseł i odpływałem wraz z mymi wiśniami