Rzeka kręciła loki przedziwnym wirem marszczyła czoło wykrzywiała grymaśnie twarz
Stadnie chodziliśmy posiedzieć nad jej brzegiem ochłodzić się w upalny dzień
Zygmunt Z łowił ryby Leszek K pił beczkowe piwo z bańki na mleko Zbyszek K żartował wujkowie grali w karty a ja z kuzynami i kolegami pływałem na materacu
Jaki tam był spokój niebo odbite w rzece w ognisku pieczone ziemniaki czerwona oranżada w woreczkach foliowych i do wieczora zabawa
Niekiedy było nas ze trzydzieści osób z ulicy Garncarskiej żyliśmy tą chwilą bez gonitwy za materialnymi dobrami...