Rozległe pola splecione z horyzontem Na nim zaś ani żywej duszy Kresy bez kresów, wielkie jak obietnice Ogromniejące ze wszystkich stron świata Równiny rozlane na obraz i podobieństwo mórz Śpiących, śniących, śniętych Świętych niewyobrażeń.
Blizna z dzieciństwa, jakieś wieczne zadrapanie Przypomina codziennie: "To cię zraniło. Pamiętasz?" I tak samotność zostaje w pamięci, we krwi.
Uciekanie z ramion w ramiona, z ust do ust, Od Annasza do Kajfasza, z Zachodu na Bliski Wschód, Z choroby w zdrowie To uciekanie od niej w nią.
Nie można pojąć, jak da się zmieścić to w jednym ciele.