rozbity próbą całości unoszę głowę spoglądam na płonący raj pode mną horyzont potęgującej się chwili w objęciach wydziera ze mnie pustkę stąd jesteśmy razem łódkami w czarnej toni
kosmos żyje nas bezwładnie ukrywając w połowie świetlnych lat różnice grawitacji nieodnalezionych na dłoni ziarnek piasku
osnuwają siebie nasze mgły nie mogąc przeniknąć zapadają głębiej jak struny spowalniające drganie
przywiodłaś mnie do zera to tu jeśli chcesz możesz iść