Reminiscencjo, O, nieznośna chwilo, znów usiadłaś mi na głowie wodząc za nos, ciągnąc za uszy, wyrywając włosy w rozpaczliwej godzinie.
Stalowym świdrem przewierciłaś czaszkę, wyścieliłaś szare komórki swoją obecnością. I ciągle wyświetlasz jego portret.
Czarno to widzę w białym kaftanie.