Menu
Gildia Pióra na Patronite

Król życia

5 rano - niby to jeszcze noc,
A on już zrzuca z siebie koc,
Wstaje szybko z łoża swego,
I biegiem do pokoju dużego,
Ten zaś z kuchnią połączony,
Futurystycznie jest urządzony,
Tam szybka kawa z maszyny,
Bez posiłku bo się spieszymy,
Pod prysznic złotem zdobiony,
I w garnitur na miarę robiony,
Tak już gotowy i oporządzony,
Buty pastowane łyżką wkłada,
I biegiem do limuzyny wsiada,
Z tyłu na kanapie się usadowił,
Bo z przodu szofera się dorobił,
I do pracy zmierza jak co dzień,
Wkracza w miasta wielki cień,
Jak latarnia morska w nim lśni,
Co zgubionym żeglarzom się śni
Tu działa tak na zwykłych ludzi,
Wielu jest nim, a potem się budzi,
Bez przystanku do pracy zmierza,
Już jest, wchodzi - Najwyższa wieża,
Tutaj wszyscy przed nim zaraz stają,
Wszyscy szczerze się uśmiechają,
Jakby wódz wielki z wojny wracał,
Tymczasem to jego codzienna praca,
Windą szybko wjeżdża na górę samą,
Tam ma swe biuro będące willą małą,
(Pełne artefaktów - muzeum nie lada),
Posągi, obrazy… fotel – w nim siada,
Figury, Książki, narzędzia, gadżety,
Wazy, dyplomy, budynków makiety,
Na swym miejscu za biurkiem siedzi,
I teraz tylko czeka aż go ktoś odwiedzi,
Stertę papieru przyniesie do podpisania,
Kilka zaświadczeń do przeczytania,
On zawijasem interes przypieczętuje,
Parę uwag złotym piórem powypisuje,
I znów w fotelu wygodnie się rozsiada,
Nogi prostuje, piętą siłą na biurko pada,
Na dębowe, potężne, może nie wypada,
Jemu jednak z pewnością odpowiada,
Zastanawia się chwilę czegoś tu brakuje,
Nie wstając z miejsca, cygaro wyjmuje,
Zapalniczką, szybko koniec podpala,
Na chwilę kontemplacji to pozwala,
Jaki wielki, mądry, potężny się stał,
Ilu od ludzi dostąpił różnych chwał,
To pierwsze myśli co je w głowie miał,
Uśmiech na twarzy zostaje jeszcze,
Z wrażenia przechodzą go dreszcze,
Wstaje z fotela, zza biurka odchodzi,
Przez drzwi z gabinetu wychodzi,
Do windy, przez hol na zewnątrz,
Do auta, kierowca już wewnątrz,
I na spotkanie służbowe jedzie,
Parę spraw omówi przy obiedzie,
Kilka przecznic, hotel wielki stoi,
Pięć gwiazdek - na to sobie pozwoli,
Z auta wysiada, w restauracji siada,
I już z klientem interesy robi nie lada,
Na koniec solidny męski uścisk dłoni,
Ze zwyczaju w pasie nisko się skłoni,
A klient wydaje się być zadowolony,
Takich spotkań kilka mu wypada,
Do każdego drogie wino się nada,
A i wyszukany posiłek się zjada,
Syty i zarumieniony do biura wraca,
Tam już szybko mija pozostała praca,
Raz jeszcze szofer zajęcie znajduje,
Swojego szefa do domu eskortuje,
Ten przez próg szybko przestępuje,
W holu ogromnym się znajduje,
W linii prostej do łazienki zmierza,
Prysznic bierze, woda go odświeża,
Zapach perfum zawisł w powietrzu,
Ubranie włożył specjalne na wieczór,
Przed lustrem wielkim spędza chwilę,
Jak przystojny jest zaskakuje się mile,
Później przez hol do garażu schodzi,
Widok jeszcze bardziej życie mu osłodził,
W podziemiach parking mieści się mały,
Samochodami różnymi przepełniony caly,
Klasyki, terenowe, limuzyny, sportowe,
Kabriolety, sedany, vany, stare i nowe,
Okiem szybko rzucił na nie wszystkie,
A oko obdarowało je jasnym błyskiem,
Mija wiele na końcu odpowiedni stoi,
Sportowy kabriolet do usług jego woli,
Za kierownicą siada, silnik na raz odpala,
Ryk mu odpowiada, auto szczerze zachwala,
I rusza pędem, w miasta neony wkracza,
Widząc to, wielu za nim głowy obraca,
On jednak uwagi żadnej na to nie zwraca,
Do klubu mknie, maszyny szybkość próbuje,
Sekunda, dwie, trzy - setką po mieście pruje,
Kilka ulic mija jeszcze i pod klubem staje,
Miejsce specjalne dla niego zarezerwowane,
Wysiada z wozu do drzwi się wprost udaje,
A tam, wszystko co lubi najbardziej zastaje,
Kobiety, alkohol, używki, taniec i muzyka,
W loży dla vip'ów wielu znajomych spotyka,
Z uśmiechem na twarzy ich wszystkich wita,
Zachowując się jakby to nie była jego świta,
A ludzi jego rangi mieszanka wyśmienita,
Rozluźniony na kanapie siada rozpostarty,
Na dowolną ilość alkoholu jest otwarty,
Używki jakieś również mu w ręce wpadają,
Już gotów ruszyć do tańca z łatwą panią,
Muzyka po parkiecie śmiało go prowadzi,
Alkohol też w niczym tutaj nie zawadzi,
A on nirwanę przeżywając bogiem się czuje,
Bo wie że niczego w życiu mu nie brakuje,
Nad życiem panuje, o wszystkim decyduje,
I w krainie przyjemności rządy sprawuje,
Noc szybko zapada, ranek nadchodzi,
Z dwiema kobietami z klubu wychodzi,
Długo szukał i najlepsze wybierał,
Do samochodu swego obie zabiera,
Pod wpływem niemałym prowadzi,
Ale nikt się z tego powodu nie obrazi,
Żartami słabymi kobiety zabawia,
A im olbrzymią radość to sprawia,
Do domu swojego z nimi przybywa,
I z obiema stosunek płciowy odbywa,
Następnie zasypia pomiędzy nimi,
Budzi go ból głowy między innymi,
Ale kac nie wystarczy by go zasmucić,
Bo wie że nic nie zdoła fortuny odwrócić...

2061 wyświetleń
60 tekstów
0 obserwujących
  • Victim

    13 January 2014, 20:13

    fajnie, że jest ktokolwiek kto zdecydował się przeczytać... Dzięki za opinię.

  • RoxyRox

    13 January 2014, 16:04

    Ciekawe... :D