Menu
Gildia Pióra na Patronite

ballada o kolorowym ptaszku

ranek świta słońce toczy się zza wzgórza
jak codzień herbatniki w kawie zanurzasz
usta zajęte milczą ciągle wolne oczy
patrzą na kota jak do miski leniwie kroczy
wahadło zegara wierci się w lewo i w prawo
trzyma czas w swoim sercu lecz bije nie żwawo
na parapecie rodzi się nowy kwiat czerwony
dom budzi się do życia oprócz twojej głowy

znów do pracy jesteś spóźniony
zrzucasz krawat opierasz czoło o kominek rozpalony
ogień myśli spala się z drewnem z kominka
reszta ciała jest nadal zimna i drętwa
jak kolorowy ptaszek martwy znaleziony
na skórzanym siedzeniu w aucie wgnieconym
w pień drzewa oliwkowego przy wiejskiej szosie
tam gdzie zapach oliwy zawsze się roznosił

ptaszyna łapki miała w powietrzu
pogniecone pióra nie trzepotały już na wietrze
na wietrze oddechu zrozpaczonego mężczyzny
co wyjął go z samochodu za młodej jeszcze żony
by umierać wśród rurek i cichych maszyn
za szklanymi drzwiamy wśród obcych twarzy

zawsze modliłeś się o cud taki
aby na miejscu żony w sposób jakiś
znalazł się ktoś inny ktoś tobie nie znany
i oto leży na twojej dłoni ptaszek mały
nadzieja owija serce jak szyję apaszka
że śmierć wybrała życie kolorowego ptaszka
by ogrzewał śpiewem jej dni zimne i oszronione
gdy ty będziesz tulił przy kominku twoją żonę

3739 wyświetleń
46 tekstów
5 obserwujących
  • Przemio

    22 November 2010, 17:11

    Fajnie działa na wyobraźnię i trochę smuci ; ]

  • Demonekpaulinka

    22 November 2010, 15:49

    Smutny, ale i piękny wiersz!...