Ranek, na słońce wzrokiem obrócony. Cichy mglisty, wiatrem lekkim chłodzi. Niesie dzień na wszystkie strony, echem kroków narwiańskich pejzaży.
W dole rzeka, przykryta ciszą zwilgotniałą słucha w milczeniu ukrytych wędkarzy. Wędrują wraz z nurtem ludzkie pragnienia, wstaje poranek w kolorze herbaty.
Dzień jak chwila ucieka przed siebie znika jak most stojący przed laty. Zamakam oczy , nad powiekami kolejno płynął dni z kalendarzy.