Idzie konik na dwóch nogach Nieszczęście było w jego podkowach W ręce prawej parasol niósł Od deszczu się osłaniał I narzekał na to, że nie pada W lewej łapce trzymał kwiatuszek Dwulistną kończynę By tego szczęścia więcej było Nie odganiał się od muszek Na kwiatku zobaczył Bożą krówkę Za chrumkał do niej jak skowronek Włożył w lód swój ogonek Bo to sierpień prawie był Pietruszka w tym roku duża Wczoraj była w grudniu burza