przyszedłeś po wszystkim kiedy zrzuciłam starą skórę i wspięłam się o dwa stopnie ku słońcu
widziałeś mnie wtedy pierwszy raz ja siebie również
urodziłam się w objęciach twojego ciepła zaokrągliłam kąty i nadałam nowe imię
poznałeś je i zatrzymałeś na ustach
zostałeś, gdy przymierzałam dawne oczy. i tęskniłam. nazywałam się po staremu i zdmuchiwałam kurz z serca.
byłeś kroplówką dla moich zmęczonych żył i udręczonych żeber cichą nadzieją szeptaną w głuche noce.
wyrzucałam wówczas swoje serce w największe przepaście z nadzieją, że roztrzaska się o moje kanty że umrze z pragnienia i głodu bez świadków.
ty je jednak łapałeś ukrywałeś w dłoniach ożywiałeś swoim oddechem i kładłeś pod moje drzwi bez złości.
Dziękuję, że zajrzeliście w moje skromne progi :)
Truman, ja już chyba umiem tylko od czasu do czasu. Yestem, Ty mnie nigdy nie zawodzisz, dziękuję :) a ta tylko kropla po to, żeby czara goryczy się nie przelała
Ula tak ma, wydziela nam po kropelce. ;) Bardzo ładny wiersz. :))
Bardzo dobry wiersz, wciąga w swoja historię Pozdrawiam
Fajne się czytało. Pozdrawiam
Bardzo mi sie podoba
Śmiało mogę powiedzieć, że jeden z Twoich najlepszych. Pisz Ty częściej. ;)
Dziękuję, że zajrzeliście w moje skromne progi :)
Truman, ja już chyba umiem tylko od czasu do czasu.
Yestem, Ty mnie nigdy nie zawodzisz, dziękuję :) a ta tylko kropla po to, żeby czara goryczy się nie przelała
Ula tak ma, wydziela nam po kropelce. ;)
Bardzo ładny wiersz. :))
Bardzo dobry wiersz, wciąga w swoja historię
Pozdrawiam
Fajne się czytało. Pozdrawiam
Bardzo mi sie podoba
Śmiało mogę powiedzieć, że jeden z Twoich najlepszych. Pisz Ty częściej. ;)