Przesiąknięty brudami rzeczywistości, obmywam ciało z resztek człowieczeństwa, które przeniknęły przez skórę do kości, przynosząc mi ból i smak męczeństwa.
Wyzbywam się resztek czystego sumienia, które tak dzielnie się dotąd chowały, tak samo jak resztek dobrego imienia, co miały przynieść, a nie przyniosły mi chwały.
Obmywam też ciało z resztek siebie, z mózgu i z serca pozostałości, by nigdy więcej nie wołało o Ciebie, zabijam je złem tej rzeczywistości.
Wolę patrzeć trzeźwo na otaczający mnie świat, a to raczej mało ma się do pozytywnego nastawienia.
U mnie jest lepiej. Nic nie muszę, na niczym mi nie zależy i o nic już nie walczę, a przynajmniej tak sobie powtarzam każdego ranka, gdy leniwie wstaję z łóżka.
Marcinie, musisz patrzeć pozytywnie :)) A wiersz piękny jak zawsze :) Myślałam, że już u Ciebie lepiej, ale cały czas się męczysz, musisz trwać :) Życie ma przecież też te piękne chwile - mało, ale są :)