Menu
Gildia Pióra na Patronite

Hammamat

przebiegłem po śnie
gubiąc noc na bezdrożu ciszy
galop koni zarysował
ostatnie tchnienie horyzontu

za murami bezbrzeżne przykryte dywanami
dialog blasku niedopalonych świec
trącam niebo urwane gwarem krętych ulic
samotność potyka się o garb wielbłąda
koci wzrok i jaśminowy salon

dobre samopoczucie to towar deficytowy
szczególnie w poczekalni kolejnego dnia
irracjonalny demon gardzi zegarami
lekarze zmuszeni są wyjść
młodość zostaje królem starość błaznem

26 899 wyświetleń
311 tekstów
7 obserwujących
  • Radek Ziemniewicz

    23 August 2012, 23:48

    Mam problem z tym wierszem, bo o ile 2 pierwsze zwrotki mógłbym wierszem nazwać, tak ostatnia strofa zbyt mocno odstaje. Nie wiem, skąd u ludzi potrzeba mówienia wszystkiego do ostatniej kropki, albo rzucania się na wielko-filozoficzne rozważania o wszechświecie w ostatniej strofie.

    Przeciez podmiot liryczny przestał mówić po słowach jaśminowy salon.
    Później mówił marekg i niepotrzebnie.

    Niemniej fiszkę zostawiam.

  • aloya

    23 August 2012, 23:38

    Wzruszył mnie Twój wiersz. Pozdrawiam:)

  • R.A.K.

    23 August 2012, 21:16

    Dobry wiersz! Fajnie po lekkich przeróbkach go rapowało.

    Pozdrawiam :)