Powróciło do mnie wczoraj moje byłe marzenie. Pojawiło się niczym pędzący bumerang. Poraziło, przygniotło, ogłuszyło... W jednej chwili stałam się wobec niego bezbronna - tak jak kiedyś. Nie potrafiłam mu powiedzieć: odejdź, już cię nie chcę, nie potrzebuję, teraz marzę o czymś innym. Nie potrafiłam mu zaprzeczyć, kiedy powiedziało, że nie będę w stanie bez niego żyć. Pokonało mnie moje byłe marzenie i teraz znów marzę o miłości...
Dziękuję Dawidzie :) Myślę, że w wieku 21 lat masz pełne prawo czuć się jeszcze czasami jak małolat, w wieku kilkunastu lat nasze życie naprawdę wydaje się bardziej nieprzewidywalne i zaskakujące, obfitsze w przeróżne sytuacje mniej lub bardziej banalne, ale zawsze owocujące ogromnymi przeżyciami i emocjami ;) Sporo w tym racji, że im bardziej dorastamy to miłość traci dla nas swój niewinny urok i romantyzm, "oprawa" traci na znaczeniu...nie ma polnych kwiatów zrywanych na łące, biegania po deszczu trzymając się za rękę czy wpatrzonych w siebie oczu przy blasku księżyca...może zwyczajnie brak na to czasu, ale myślę, że jeśli komuś zależy zawsze znajdzie chwilę na jakiś romantyczny gest w stronę ukochanego, bo jest on więcej wart niż może nam się to wydawać...:))
Niepoprawni romantycy - jest nas na pewno więcej niż myślisz, musimy walczyć o swoje przetrwanie! Pozdrawiam cieplutko :D
Jak miło raz na jakiś czas przeczytać coś pięknego. Hmmm i jeszcze coś o miłości. Kiedy to było się nastolatkiem i marzyło o tej jedynej księżniczce? To były czasy! Niestety ludzie dorośleją, a miłość traci cały swój romantyzm, swoją niewinność. Jednak ja w wieku 21 lat nadal zachowuję się jak małolat. Szukam tej idealnej. A pamiętajmy, że ideały nie istnieją! Z resztą wtedy ludzie strasznie byłoby nudne. Może ludzie tacy jak ja kiedyś wyginą. Obym tego nie dożył.