Potrafię godzinami rozmyślać, jak jakaś roztargniona marzycielka. Wznoszę się wtedy wysoko niczym iluzjonista wykonujący swój kluczowy pokaz. Zamknięta w tęczowej bańce, szybuję unoszona podmuchami natchnienia. Wtedy zjawiasz się Ty... Zaopatrzony w destrukcyjną szpilkę, którą z chęcią przebijesz mydlaną powłoczkę. Ty, który niczym grawitacja przyciągasz mnie z powrotem na ziemię.
Znowu taki jak lubię. Ziemski, a jednocześnie poetycki. Pozdrawiam. Ide na obiad - Fasola szparagowa, jajko sadzone ziemniaki, koper - jakby powiedział Bonifacy Wniebowstapienie.