li
porannego słońca
na niebie
rozkwitły rany
zatrzymał się czas
i wzrok
od wzruszenia
szklany
odkąd pamięcią sięgam
zachwycałaś się
najdrobniejszymi ze zjawisk
a raczej oboje
nawet tym
jak się przyroda
dzieliła na dwoje
jak tę żywopłotkę jesienną
od ogrodzeń oddzieloną
od płotu półpustego
na ziemię
od liści czerwoną
niezauważalnym ruchem
drzewnych stożków
na wietrze
wypełniam twój dzień
ruchem tak ukrytym
że bez chwili zamysłu
niedostrzegalnym jak cień
jam jest jak niebo
a ty
niby marzycielka
najniefrasobliwsza
jak chmurka
po mym sercu
wolno płynąca
najleniwsza
pas nieba jest długi
i wyraźnie zarysowane
są jego smugi
lecz choć wschód
zjawiskiem
jest pięknym przesadnie
przygotować
i posprzątać
muszę poń ładnie
jam jest odwieczne
pragnienie zakochanych
zwiastun wspomnień
i ocząt szklanych
jam jest niebo
gdy więc brzoskwinia
i czerwień
aksamit czerni
po całej szerokości liźnie
ślubuję nie spocząć
póki bielą obłoków
tych smug nie zabliźnię
nie chcę...
tak trzeba...
Dodaj odpowiedź 14 October 2020, 14:30
3 odTaki poemat zwiewny, jak babie lato, które wędruje w przestrzeni łąki, nie chcąc przysiąść między groszkami złotymi wrotycza, a oscypkami nasion jesiennej róży, o smaku zdrowia, kiedy magia przemieni ją w lekarstwo nalewki.
Odpowiedź