Poprzez doliny poprzez lądy niezliczone góry śnieżnym pyłem zasypane mkną w złotym zaprzęgu renifery dwa z hojnym Mikołajem w saniach prezentów wiezie tysiące każdy kokardą pięknie przewiązany ten dla dzieci, ten dla taty, ten dla mamy
i tylko ja...
nie chcę dziś prezentów żadnych chociaż wiesz że dla ciebie cały rok grzeczna byłam czasami jak Kevin, który sam został w domu czasami jak legalna blondynka która w sądzie ze złem... uśmiechem i sercem walczyła
a kiedy wszystkie podarunki rozwieziesz i niejedna dusza poczuje się jak w raju wracaj bo ja nie chcę prezentów żadnych chcę ciebie mój...