Popatrz za powiek bramą Wznosi się tęsknot wieża W której przepastnej celi Czas swe zagadki kryje I słychać w oddali kroki Które śmiertelność odmierza Ich głuchy dźwięk na posadzce Gdy łzy upadają niczyje
I tylko w komnacie serca Wiatr w okiennice uderza Jakby chciał nagłym powiewem Z mroku gwiazd iskry rozrzucić Wieczności miarowym rytmem Ciemności godziny odmierza Na progu między nocą a świtem Jest przysięgą, że słońce wróci
Czarne literki, na szarym tle wyrazy poukładane w strofy… nigdy bym nie przypuszczał, że przy tak małej palecie dostępnych kolorów, można utworzyć obraz uwydatniający tyle barw… barw piękna!
Coś mi podpowiadało, że dzisiaj dodasz wiersz, Madziu :) Więc co chwilkę zaglądałem tutaj :) I cóż moje oczy widzą! Prawdziwe cudeńko :) Piękny, działający na wyobraźnię wiersz :) Czytając kolejne wersy, już widzę tę wieżę, tę posadzkę... Czuję ten wiatr, jego powiew... Niezwykłe słowa...
"Jest przysięgą, że słońce wróci" Tyle nadziei jest w tych słowach, mimo że większość słów smutna... wzruszająca... mistrzowska puenta...
Cóż tu więcej dodać :) Napiszę tylko. że zabieram go ze sobą, do mojej wieży :))