pomięłaś niedbale nie przeczytane stronice ciszy
dotykiem zimnych dłoni milczenia
w porozrzucane fragmenty niedopowiedzeń
chabrowym całunem posępnieje twarz nieba wspomnień
zakryta obłocznym welonem wędrownych chmur
ulotnych w niebyt przekwitłych bezowocnie dni
czas przekracza kolejne granice oddalenia
przyłączając nowe ziemie do królestwa samotności
mrocznym piaskiem czekania pustynnieją
oazy światła
ziemia nadziei porasta kwieciem ciernistego żalu
rozsiewając w powietrzu kłujący opar
zbrązowiałego przekwitem trupa zieleni
w cienistej gęstwinie myśli szukam jednej iskry
twego słowa, by podpalić pamięć
w granitową jasność zimnego zapomnienia
co spali motyle skrzydła nocy
popiołami urzyźnię zeszyty ciszy
z bujną trawą soczystej świeżości nowych słów
pisanych już nie do siebie
tylko pomóż mi spopielić wczoraj
jedną iskrą pożegnania jutra.