Tramp i włóczykije
Pokrzywione i koślawe sosny szumnie
Zdjęły świat gniotący ich głowy.
Morskie fale plażę pieszczą tłumnie,
Czapki piany uchylając błękitowi.
Tramp uchylił włóczykijom swojej tajemnicy
Gdzie ich miłość oddech zdrowy złapie.
Teraz wszystko to, co było, już nie krzyczy,
Co boleśnie ich raniło już nie drapie.
Nad ich chwilą pochylony błękit
Niczym chirurg podczas operacji
Przy pomocy słonecznego światła ręki
Przestrzeń złoci wspomnieniem z wakacji.
…
Masuję ci kark, całujesz mnie w usta,
Jak bryły bursztynu zbieramy minuty.
Huragan wnętrz ukojony ustał,
Horyzont spokojnie wyznacza już ruty.
…
Na wytartym kocu, zasłuchani w fale,
Poddają plaży serca do masażu.
Wędrujący tęsknotami, chociaż pójdą dalej,
Dziekują Trampowi, że im się przydarzył.
Quid Quidem