Pokarz mi, że serce może odnaleźć spokój, Że płonące ręce nie ogarnie zimny chłód. Ciepło tak ważne szczególnie na zakręcie, Gdy ciemność i strach rodzi niepokój. Wtulone serce w ludzką pierś Nie woła o troskę, opiekę i wiarę. Milczy. Ni szeptem nie ukarze oblicza. Pochylone czeka, bezwiednie spragnione, Jak głodny chleba, umarły życia. Ani silne, ani słabe. Wystarczy, że ludzkie Ręce Tego co kiedyś wskrzesił płomień marzeń I tęsknot za ciepłem, za ostoją ciała i duszy. Wtedy, Serce stało się nagle żywe, a świat bezkresny. Na szczycie te ręce w mgnieniu zniknęły Jak cień snu, zjawa nierzeczywista. Nie było nikogo kto podałby choć dłoń. Umarło wszystko. Pozostał kamień, Który już nie wyczekuje kolejnego świtu. Moment był snem. Pozostałość koszmarem. Jak powstać z okowów przeszłości? Istnienie jak widać nie jest miarą życia, Więc skała pozostała. Wyczekuje na skruchę, Na powiew szczęścia, by zaznać znów bycia. ... Pytanie tylko, czy warto jest czekać na coś co nigdy nie nastanie.