Pocięty obłok strzępiaste niebo ramieniem objął
Piesze wędrówki w złamanym sercu wieczór zapomniał
Już odszedł czerwiec przekwitła paproć dzień coraz krótszy
Rozkoszą rosy cień coraz dłuższy przywołał księżyc
Poza tą krzywą cząstka po cząstce cień także znika
Ciemność spowiła drogę w półmroku wraz z czwórką bobrów
Które przechodzą na drugą stronę tam gdzie ich przystań
Żeremie domem woda ostoją zbawieniem tęcza