Płatki miękko lądujące
jakby miały uwieść pnącze
prosto do bram nieba
Cichy szelest białych gwiazdek
spadający po omacku
na puchowy śnieżek
Zima obłok roztopiła
stan skupienia połączyła
z parującym jarem
Wolą śnieżną dach okryła
modrzew rudy przytuliła
do pejzażu z bajek