Płaczę bo śpisz zmęczona światem Deszcz wiosną słońce ciężko kryje Na błękit narzucił szarą szmatę Chłodem owinął Twoją szyję. Dłoń wiotka jak pisklę w moich dłoniach Spija ciepłą wyściółkę szorstkiej garści gniazda Krople pocałunków lśnią na skroniach W tęsknotę ubrana każda. A dziś! Otwierasz oczy! Spoglądasz na moje włosy Uśmiech, nie rozkwitły, w źrenicach skrzy I koniec deszczu bez słów głosi! Odpada palto choroby, co duszę Twoją kłuło A mnie upaja piękno z jakim leżysz. Twoje ramiona obejmują świat, a ich czułość Jest tym, co całym sobą pragnę przeżyć.