Piegi moje znów tańczą cha-chę Garściami łapią promyki słońca Kąciki ust nimi łaskoczą Uśmiech wzniecając bez końca Oczami bawią się jak lusterkiem W nich biel nieśmiałych dzwoneczków Pazurki wierzby, sznur żurawi Pąki i świeża zieleń listeczków I dusza dusza ćwierć wieku młodsza Lżejsza, rześka i odkurzona A wszystko dzięki wiośnie i piegom Skorupka marazmu wreszcie zrzucona